Sploŭ viečar vianok pramianisty z šypšyny i makaŭ čyrvonych, u niebie paviesiŭ pračystym, na jasnych niabiosnych zahonach... A soncu vianok spadabaŭsia, u čyrvani soncu da tvaru... Tak – zachad u farby prybraŭsia, tak viečar zaniaŭsia pažaram. Usio, što takim było znanym, adrazu zrabiłasia dzivam: nastolnikam, zołatam tkanym, pasłałisia žytnija nivy, ahniom zaharełisia strechi, sady i viaršałiny boru, i husta praz chmaraŭ uzrechi sypnułi, jak zierniaty, zory. Biarozaŭ zialonyja ruki zastyhłi, by ŭ časie małitvy, pračnułisia nočnyja huki, niačutyja ŭ dzień pracavity, Zatrośsia łaźniak ź pieralaku, pačuŭšy krok čornaje nočy... I rosami viecier zapłakaŭ, u zmroku chavajučy vočy...
1932, Chełmna.
|
|